Co za dużo to i świnia nie zeżre (z całym szacunkiem dla świni 😊) dźwięczy mi w uszach stare powiedzenie. Jako kucharz z wieloletnią praktyką, ceniący dobre produkty i nowe smaki, pracujący na każde zawołanie od wczesnego rana do późnej nocy, świątek piątek i niedziela na swoje pytanie do Szefa, czy przewiduje premię za marzec, usłyszałem, że:
- powinienem robić jeszcze więcej
- powinienem jeszcze coś więcej zorganizować,
- mam płacone od godziny,
- był inny kucharz….
- przecież Szef nam pomaga,
A później do przygotowanego przeze mnie krupnika bez śmietany, dodał śmietany i już wiem że śmietana się wylała … wywołując mnie z letargu.
Zadałem sobie pytania:
Czy ja chcę być w firmie, w której pracownika się ciągle poprawia?
Czy ja chcę być w firmie, w której pokazuje się pracownikowi, że nie jest dość dobry?
Czy ja chcę być w firmie, w której pokazuje się pracownikowi, że nie jest dość pracowity?
Otóż nie, przestałem chcieć w takiej pracy być, a dolana śmietana stała się obrazem braku szacunku do siebie.
Ile mam dawać, by ktoś był zadowolony?
A gdzie moje zadowolenie? Co może mi dać zadowolenie?
Zgodnie z moją wizją zadowolony pracownik potrzebuje:
- zgranego zespołu, który radośnie wykonuje swoją pracę, który myśli w pracy, czuje się dobrze, jest nastawiony życzliwie do swojej pracy, takie miejsce współtworzone dzięki pasji mojej i współtworzących go ludzi;
- zespołu z dobrą energią, który dba o klienta, o to by jadł zdrowe posiłki, miejsca gdzie potrawy są przygotowywane dlatego, że ludzie chcą je tworzyć, a nie dlatego że muszą.
Ostatecznie pozostaję przy swoim: kreatywnie na talerzu, z czułością do smaków, pieszczę swoje dania.
Selavi 🙂