Są na tym świecie osoby, które potrafią wszystko skomplikować. Moja kochana koleżanka nazywa te osoby hardcorami. Zalicza mnie do nich.
Są to osoby, które przeżywają wiele rzeczy w bardzo skrajny sposób. Jeżeli już mam czegoś doświadczyć to “w pełni”. Zdarzają się problemy, nieszczęścia itp. – nie ma problemu. Lecz jeśli już mam coś poczuć to z tak zwanej “grubej rury”, po co się rozdrabniać.
W ogóle to fajnie poczuć takie nieszczęście i mieć jakąś skalę porównania do tego, co to jest szczęście.
W naszym świecie nie da się poruszać nie mając skali porównania. Najlepiej mówi o tym fraszka Kochanowskiego o zdrowiu:
“Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.”
Należy również zauważyć, że nie chodzi o porównywanie się z innymi osobami tylko o porównanie tego, co sami przeżywamy, doświadczamy albo porównanie efektów jakie osiągnęliśmy.
W końcu w naszym wymiarze porównanie czemuś ma służyć. Choćby temu czy wybieramy to czy to. Czy bardziej nam pasuje gałka lodów waniliowych czy jagodowych. Oczywiście możemy wszystkie spróbować. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zjeść wszystkich gałek lodów to jakieś musimy wybrać i do tego na przykład służy porównanie.
Takie więc hardcory żeby dobrze się poczuć na tej najpiękniejszej z Ziem, żeby doświadczyć wielu rzeczy wybierają sobie takie bardzo skrajne stany. Dzięki czemu mogą mieć szerokie spektrum doświadczenia. Są to więc osoby również, które potrafią uciekać w swoją własną prywatną sytuację, że jak to się mówi temu co za tym nadąży czapka z głowy.
Moja osobista historia zdrowotna jest idealnym przykładem takiego hardcorowego podejścia.
Trudno sobie nawet wyobrazić jakie powikłania spowodowałam swoimi własnymi przekonaniami i innymi działaniami, które doprowadziły do zdarzeń takich jak katastrofalne błędy lekarskie i tak dalej.
Co jest niezwykle zabawne, takie podejście pokazuje wiele rzeczy, uczy wielu rzeczy no i oczywiście daje też niezłego “kopa w 4 litery”.