Uzależnienie od emocji
Strach, użalanie się, poczucie winy, marudzenie, wyrzuty sumienia …
Czym się żywi osoba uzależniona od powyższych emocji?
Współczuciem, litością, pomocą, oparciem, które dostaje, jak również poświęconym jej czasem. Może być słaba, wcale nie musi być silna; co więcej nic nie musi zrobić sama, bo zawsze ktoś jej pomoże.
Wbrew pozorom to ona manipuluje otoczeniem, wywołując u słuchacza emocje. Czyli jeśli ktoś angażuje swój czas dla niej, ona ma poczucie ważności, odczuwa skupienie uwagi na sobie, jest w centrum czyjegoś zainteresowania.
My, którzy dajemy to, co chce “ofiara” sami padamy ofiarą tej “ofiary”.
Schemat: “Ty jesteś odpowiedzialna, za to, jak ja sie czuje” jest w nas wgrywany od dziecka. Dzieje się to między innymi poprzez podkreślanie negatywnych reakcji związanych z naszym działaniem np.: “nie wkurzaj mnie!”, “nie denerwuj!”, “bo się źle poczuję”, “rozchoruję” itp. Te słowa to tak naprawdę zwykły szantaż.
Szantaż typu coś mi się stanie jak zrobisz to a nie tamto – czytaj np.: zabiję się, będę nieszczęśliwy. Natomiast ofiara w sumie w “dziwny” sposób łączy władzę nad kimś ze swoim tzw. nieszczęściem. Ten paradoks nazwałabym masochizmem. Jednak są ludzie, którzy lubują się w bólu i więcej jest takich, którzy lubują się w bólu psychicznym aniżeli w bólu fizycznym.
Typowa życiowa sytuacja:
kłótnia, nieporozumienie małżeńskie, gdzie wiecznie niezadowolony mąż lub żona:bo nie jest wystarczająco czysto, lub jesteś zbyt gruba/y, jesteś niedobra/y, chodzisz swoimi ścieżkami … A JA TU TAK: ciężko pracuję, angażuje się w sprawy domowe, zawodowo haruje, zajmuje się dziećmi itp. itd..
Albo rodzice do dziecka Ty się bawisz z kolegami i koleżankami zamiast uczyć się. Nie ważne, że dziecko było u kolegi, żeby lekcje odpisać, ważne aby zrobić awanturę.
Wynikiem rozpoczętych konfliktowych rozmów jest inna, dosyć typowa sytuacja. Po “mini” kłótni partnerskiej, jedna strona ma wieczne pretensje, o coś, a druga strona mając poczucie wiecznej winy z reguły ucieka się do płaczu i korzystania z “koła ratunkowego” w postaci koleżanki, kolegi, sąsiadki, którym może się zwierzyć i zrzucić na nich ciężar swojego zranienia czy upokorzenia.
Jednocześnie świadomie bądź nieświadomie delektując się, tym że Ci ludzie są na jej skinienie; w nieskończoność wysłuchując ciągle tych samych, powtarzalnych historii i taka relacja ciągnie się latami.
Jeśli wysłuchujący ma dość słuchania ciągle tych samych historii i zaczyna unikać “ofiary”, to tak zwana ofiara znajduje sobie następnego “naiwnego”. I kółko kręci się dalej.
W relacjach męsko – damskich tej pary nic się nie zmienia, ewentualnie jeśli są próby “zatrzymania”, zmiany, narasta z jednej strony agresja, a z drugiej poczucie winy. No i poczucie bycia ofiarą przeradza się w poczucie winy.
W związku z tym można jeszcze bardziej rozżalać się, użalać się i rzucać się do koła ratunkowego o pomoc. A pod płaszczykiem pomocy zrzucić negatywne emocje na tą osobę (koło ratunkowe) jednocześnie karmiąc własny masochizm – jaka to ze mnie ofiara.
W czasie takiej rozmowy “koła ratunkowego” z ofiarą następuje wielokrotne opowiedzenie całej sytuacji plus wielokrotny powrót do wcześniejszych sytuacji – jestem tak przytłoczona/y, że nic nie mogę zrobić.
I każda następna sytuacja powoduje że ilość takich “przytłoczeń” rośnie w postępie geometrycznym. Tymczasem w realnym życiu, coraz trudniej jest wyjść z tego zaklętego koła. Tym bardziej, że “ofiara” uzależniona od tych negatywnych emocji, wcale tak naprawdę nie chce z tego wyjść!!! W zamian za brak władzy nad partnerem, ma władzę nad osobą pomagającą jej czyli np. tą, która ją wysłuchuje.
“Ofiara” nadal postępuje nieasertywnie, prowokując zachowania agresywne, żeby poczuć poczucie winy i móc skorzystać z “koła ratunkowego”.
Natomiast “koło ratunkowe” jest wyżęte z energii.
Skorelowane z powyżej opisanymi sytuacjami mogą być pary ludzi gruby/a + chudy/a! Czasami zastanawiamy się dlaczego gruba osoba jest koleżanką bardzo chudej? Okazuje się dość często, że gruba jest kołem ratunkowym, czytaj śmietnikiem emocjonalnym dla tej chudej, która zrzuca na nią swoje frustracje. I często też w małżeństwie kobieta, jako bardziej emocjonalna jest grubsza, bo stanowi śmietnik dla “emocji” męża -może być i na odwrót.