Nie jem mięsa od bardzo dawna. W związku z powyższym byłam zapisana na kilka grup wegetariańskich.
Zdecydowałam się je opuścić. Zmęczona jestem ciągłą walką i pretensjami z każdej strony i wiecznym hejtem. Nawet to słowo weszło do języka polskiego. Tak jakby nienawiść nie istniała w naszym języku.
Duża część moich znajomych to wegetarianie, weganie, lub podobne typy z wyboru. Jedzą oni z wyboru naturalną żywność, a nie sztuczne zamienniki mięsa.
Problem w tym, że ostatni wysyp wegetarian nie wynika z prawdziwej chęci jedzenia pokarmów roślinnych, a z litości wobec traktowania zwierząt hodowanych na mięso i futro.
W sumie to jest coś w stylu zamienił stryjek siekierkę na kijek.
Po pierwsze Ci wegetarianie nadal lubią smak mięsa, jedzą więc wszelkiego rodzaju “szyneczki”, “paróweczki” zrobione z soi (oczywiście gmo ze sztucznymi dodatkami smakowymi). Więc jednego rodzaju truciznę zamienili na innego rodzaju truciznę. Ratując zwierzątka trują siebie i często rodzinkę. Co więcej wcale nie pomagają Mateczce Ziemi, bo nie ma znaczenia czy ogromne połacie lądu i lasów karczowane są dla hodowli zwierząt, czy sztucznej soi. Tak czy siak lasy są karczowane, gleba jest wykorzystywana pod produkcję przemysłową. Co więcej produkujemy nadmiar żywności dla tak zwanej cywilizowanej części ludzkości, której duża część ląduje w śmietnikach zamiast w brzuchach głodujących osób. Oczywiście usprawiedliwienie jest, bo jest zbyt drogo, by dostarczyć żywność głodującym. Ważne, że dokładnie te same koncerny spożywcze zarabiają zarówno na wegetarianach z litości jak i mięsożercach. Zaiste zabawnie tragiczne.
Dziwna sprawa w Polsce banan kosztuje dużo mniej niż malina, a polskie poziomki są prawie niedostępne. Skoro banan przywieziony z najdalszych zakątków świata jest tańszy niż miejscowo wyprodukowana żywność, oznacza to, że przewiezienie żywności, dla tych którzy jej potrzebują, wcale nie jest takie drogie. A dla nas jedzenie tego, co nasza Polska Ziemia produkuje powinno być priorytetem i logicznym oraz sensownym wyborem.
Jednak daliśmy sobie wyprać mózg do tego stopnia, że ciągle narzekamy, że coś jest zbyt drogie. Niesamowicie śmieszne wydaje się więc jedzenie niedojrzałych owoców oblanych chemią zamiast owoców najbardziej nam potrzebnych, z naszych lasów i łąk.
Pseudowegetarianie czy pseudoweganie, którzy litują się nad zwierzątkami, pałają nienawiścią do ludzi, którzy jedzą mięso.
Nie wiem, czy ludzie są naprawdę tak zaślepieni, że nie widzą w tym wzajemnej sprzeczności?
W sumie na nienawiść pseudowegetarian i pseudowegan mięsożercy reagują adekwatnie, szczególnie od momentu, w którym odkryli, że rośliny się porozumiewają. Ten fakt pozwala im oskarżać pełnych nienawiści “litościwych obrońców zwierząt” oskarżając ich o zabijanie roślin. I tak trwa bezsensowna wrogość i wojna pomiędzy jedną i drugą frakcją.
Zauważmy, że nawet najbardziej oświecone rejony świata mają bardzo interesujące podejście do kwestii niejedzenia mięsa. Podejście pełne współczucia i rozumienia.
Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Twoje ciało będzie pokarmem dla następnych i tak w koło. Taki jest plan fizyczny. Jeśli to chcemy zmienić powinniśmy zrozumieć coś więcej niż tylko produkować wzajemną nienawiść. Albo zastępować mięso czymś szkodliwym i dla nas i dla środowiska i karmić się nienawiścią do mięsożerców.
W pewnym sensie mięsożercy są bardziej autentyczni. Nie udają kogoś, kim nie są. Dopóki nie zastanowimy się racjonalnie nad całością sprawy, będziemy manipulowani przez koncerny spożywcze. Wydaje się, że trudno nie dostrzegać prawdy, jednak fakty wyglądają inaczej …
I nie mam nic przeciwko osobom, które ze względu na zwierzęta decydują się nie jeść mięsa. Jednak jeśli będą walczyć nienawiścią to nic dobrego nie osiągną. Historia ma tyle przykładów tego. Trudno chyba tego nie rozumieć.