Trudno mi powiedzieć, gdzie bardziej pasuje ten wpis do serii o Wylewaniu dziecka z kąpielą czy do obecnej serii.
Pasuje do obu.
Muszę przyznać, że chyba miałam wielkie szczęście, że w moim domu było więcej książek o sztukach walki i Hunie niż o rozwoju osobistym. Gdybym wcześniej przeczytała coś takiego jak Potęga podświadomości czy podobne publikacje zamiast Huny to błądziłabym dużo bardziej i wpadła w gorsze tarapaty. Oczywiście może też mój krytyczny umysł mi pomógł. Nie wiem.
Z drugiej strony również pokierowałam się tu i ówdzie w niezłe manowce.
Jednym z tych manowców była konieczność stałego bycia szczęśliwym.
Na szczęście dla mnie dosyć wcześnie przeczytałam “Przebudzenie” Antoniego de Mello. To była naprawdę wybudzająca książka dla mnie. Z drugiej strony znam wielu, którzy “dzięki niej” trafili na manowce.
Patrząc na to jeszcze inaczej jeśli nie trafisz na manowce jak masz wiedzieć, że jest dobrze i jak dobrze jest teraz i tutaj.
Praktycznie jak się patrzy na Facebooka każdy prezentuje zdjęcia i nagrania jak to jest super i jaki piękny dzień i czas i tak dalej i tak dalej. Mało kto pokazuje prozę życia. Ciężar i smutek i gniew i płacz i problemy i tak dalej.
Sukces, sukces, sukces …. Pokaż, że jesteś człowiekiem sukcesu … fajny facet, szybki samochód, najnowsza torebka, rozmiar mniejszy od bambusa, ciuchy za milion i radosna, naciągnięta botoksem twarz oraz odpowiednie mięśnie. No i tytuł i papiery.
Przynajmniej na pozór musisz być szczęśliwa, uśmiechać się i dbać o siebie.
A jeśli masz zły dzień? A jeśli czujesz się smutna? A jeśli coś Cię boli? A jeśli coś nie wyszło?
Nie wolno! Nie wiesz, że co wysyłasz to przyciągasz?
No przynajmniej nawet jak Ci nie wychodzi w realu, to na FB, insta i takich tam pokazuj dobrą minę do złej gry!
Tak trzeba bo inaczej oznacza, że nie jesteś przebudzoną i oświeconą i kobietą sukcesu.
Znacie to z autopsji? Stosujecie się do tego? Zachęcacie ludzi do tego?
cdn…..