Życie toczy się cyklami i obserwujemy je wszędzie. Mamy pory roku, dzień i noc, hossę i bessę, odpływ i przypływ, zmienną pogodę, cykle rynkowe, wzrostu roślin i nawet produkt zanim zaistnieje jest zbiorem nieprzerobionych materiałów, musi zostać z nich wyprodukowany, potem sprzedany, używamy go i na końcu wyrzucamy do kosza i tak możemy mnożyć przykłady. Nie ma procesu w życiu, który nie odbywałby cyklami. Rodzimy się, żyjemy i umieramy.
I mimo tego prawie wszyscy byli zaskoczeni kryzysem w roku 2008.
Ciekawa jestem, kiedy ludzie, a przede wszystkim ekonomiści, dostrzegą że budujemy sobie następny kryzys.
Tak, tak mówię o kryzysie 🙂 Dużym kryzysie 🙂
I wbrew pozorom nie jest to krakanie, to po prostu czysta obserwacja rynków i zachowań ich uczestników. Zachowań, które zgodnie z założeniami powinny być racjonalne a nie są!
Czekaliśmy z wywieszonymi ozorkami jak cena urośnie jeszcze trochę, a potem jeszcze trochę i jeszcze ciut ……………
Bach, to dopiero był krach 🙂
Mimo wszystko dość szybko widoczne były oznaki poprawy, jednak trzymaliśmy słowo kryzys tak kurczowo w naszych umysłach, że metaforycznie ujmując, chodziliśmy w futrach całą wiosnę i wyszamaniliśmy “zimne lato”.
Teraz słyszę wkoło, ze trzeba to zrobić szybciej i taniej.
“Zrób to taniej!”, “Kupimy to u konkurencji taniej!”, “Nie mam tyle kasy”, i cały czas prawie wszyscy mówią o trudnej sytuacji na rynku. Historie z Bangladeszu, Pakistanu o robotnikach, którzy stracili zdrowie, by za głodowe płace, bez opieki socjalnej uszyć taniej koszulki dla znanych światowych marek i podobne przypadki są już powszechnie znane.
Ciekawa jestem, kiedy zauważymy, że sknerząc na innych, tak naprawdę samym sobie odbieramy.
Jak to możliwe? Ano tak, że świat jest współzależny. Dzięki temu istnieje w równowadze. Wszyscy jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni i kucharz, i listonosz, kasjerka, kierownik, wynalazca finansista itp.
Zarówno my jak i ludzie, z którymi współpracujemy, biznesy, każdy z nas jest jednocześnie i dostawcą i odbiorcą. A to oznacza, że jeśli nie będzie zachowana odpowiednia równowaga.
Mam nadzieję, że zrozumieliście mnie dobrze. Mówię o równowadze. O sytuacji, gdzie wszystkie strony wygrywają. Nie mówię tutaj o tym, żeby się nie negocjować. Mówię, żeby zastanowić się nad tym, czy druga strona również wygrywa w tych negocjacjach.
Uważasz, że to nieważne? Historia się nie powtarza, powtarzają się jedynie ludzie ją tworzący. Jeśli pozbawimy ludzi nadziej to co się stanie?
I tak jak w czasie kryzysu 2008 roku tak i w tym przyszłym kryzysie, i w czasie pomiędzy będą ludzie, który sytuacja będzie się jedynie poprawiać. I to tylko dlatego, że nadają inne znaczenie słowu kryzys! Jesteś ciekawy jakie?
[…] Dzień i noc, przypływ i odpływ a kryzys? […]